Policja nie ustaje w namierzaniu osób udostępniających utwory muzyczne, filmy i programy komputerowe w popularnych sieciach wymiany plików p2p. Tym razem padło na mieszkańców Głogówka (woj. opolskie).
14 marca br. policjanci z Opola oraz Głogówka dokonali przeszukania w czterech mieszkaniach osób podejrzanych o rozpowszechnianie plików w sieciach p2p - czytamy na stronach Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu. W wyniku działań operacyjnych znaleziono ponad 12,5 tys. plików mp3, a mężczyznom, którzy je udostępniali przedstawiono już zarzuty.
W mieszkaniu 37-letniego Norberta W. policjanci znaleźli 7500 plików mp3, 300 plików z filmami, 406 płyt CDR, DVDR oraz przerobiony dekoder. Funkcjonariusze zabezpieczyli również dwa dyski z komputera.
U 37-letniego Dariusza G. zabezpieczonych zostało 2800 plików mp3 oraz dysk komputera. Z kolei w mieszkaniu 33-letniego Dariusza P. znaleziono 230 płyt DVDR, CDR, ponad 500 plików mp3, pirackie oprogramowanie komputerowe, dekoder jednej z polskich platform cyfrowych oraz kartę, które po wykorzystaniu nie zostały zwrócone.
Czwarty z mężczyzn, 36-letni Krzysztof Z., zatrzymany został po krótkim pościgu. W jego mieszkaniu policjanci zabezpieczyli 1700 plików mp3, ponad 120 płyt DVDR, CDR, oprogramowanie do przerabiania dekoderów satelitarnych i kart oraz dekoder. Policjanci znaleźli również dwa programatory, które mogły służyć do przerabiania kart do dekoderów satelitarnych. Zanim Krzysztof Z. wpadł w ręce policjantów zdążył zniszczyć dekoder cyfrowy. Teraz dodatkowo odpowie on za utrudnianie śledztwa - głosi komunikat policji.
Wszyscy czterej mężczyźni mogą odpowiedzieć teraz za nielegalne rozpowszechnianie dóbr intelektualnych prawnie chronionych (utworów muzycznych, filmów oraz programów). Grozi za to kara do 3 lat pozbawienia wolności. Możliwe, że oskarżeni będą musieli również zapłacić odszkodowanie dla pokrzywdzonych właścicieli praw autorskich, uważają przedstawiciele policji.
Firma Microsoft jest daleka od popierania piractwa, ale stoi na stanowisku, że jeżeli ktoś już korzysta z pirackiego oprogramowania, to niech to będą produkty sygnowane przez Microsoft.
Na konferencji Morgan Stanley Technology w San Francisco, prezes działu aplikacji biznesowych w firmie Microsoft, Jeff Raikes powiedział, że jeżeli ktoś już musi korzystać z nielegalnych programów, to niech to będą programy Microsoftu. Jak to ma się do szeroko zakrojonej antypirackiej kampanii prowadzonej przez firmę? Otóż, według Microsoftu najważniejsze jest to, że ktoś ma zainstalowane ich oprogramowanie a nie konkurencyjnej firmy.
Według Reikesa, od 20 do 25% oprogramowania w USA pochodzi z nielegalnego źródła. Jego użytkownicy są dla Microsoftu potencjalnymi klientami, i niektórzy z nich po jakimś czasie kupią legalne licencje. A kampania antypiracka jest po prostu swego rodzaju akcją marketingową.
z: benchmark.pl